-Po wymianie...-
Komentarze: 13
1. października 2004 [piątek]
O godz. 7:00 odbieraliśmy niemieckich gości spod szkoły. Jak tak sobie stałam podenerwowana, spojrzałam na jedną dziewczynę i już gdzieś w środku wyczuwałam, że będzie ona mieszkać u mnie. Wyczytali moje nazwisko i patrzę, a ta sama dziewczyna do mnie podchodzi. Pierwsze wrażenie – wcale nie gruba ! A tak drobna jak ja, a może nawet drobniejsza. Pierwsze zdania – ‘Hi, Ich heisse Natalia’ – tak, mówić nie było ciężko, ale na początku miałam straszne problemy ze zrozumieniem jej.. Jak dojechałyśmy do domu, pogadałyśmy trochę w zwolnionym dla niej tempie ;] a wieczór spędziłyśmy najpierw na kolacji w Opusie, a potem te nasze 40 typa wbiło się ‘Pod basztę’, bo w ‘Broku’ keine Platze.
2. października 2004 [sobota]
Pierwsza cześć dnia strasznie nudna jak dla mnie, bo spędzona w szkole - apele, konkursy, piknik, a potem na mieście – zwiedzanie ;D Następnie zabrałam ją na mecz siatkóweczki [i jakby to było, gdyby nasi chociaż raz wygrali?!]. A wieczór zaplanowany b. dobrze ;] Całe to nasze grono Polaków i Niemców wybrało się na dyskotekę do Rawicza. Ja z paroma jeszcze osobami odłączyłam się na kilka godzin, bo był koncert hip-hopowy podziemia, wiec jakby tu opuścić :D Potem ta dyskoteka ‘Shrek’ hehee.. nikt tańczyć nie chciał jak przez pierwsze pare godzin non-stop techno. Biedna Anette przesiedziała ‘pare’ godzin, po tym jak mi powiedziała „ich hasse Teknoo’ :D
Ok. 1. się rozkręciło, więc niezbyt wcześnie dojechałyśmy do domu ;)
3. października 2004 [niedziela]
Basen w Lesznie. Jak ja dawno tam nie byłam. Ubawiłam się jak dzieciuch :D Potem wykorzystałam, to że mam Niemkę w domu, więc sprawdziła mi ‘pare’ moich prac :D, a wieczorem znowu „pod basztą’ wylądowaliśmy. Już problemy ze zrozumieniem się kończyły, gorzej było z mówieniem w ojczystym języku - „ich mchte ein Bier’ bez komentarza, proszę, bo już nie wiedziałam do kogo po jakiemu mam się zwracać.
4. października 2004 [poniedziałek]
Dziś znowu Leszno, tym razem kręgielnia :D heheee.. chyba jestem dobra w te kulki :D chyba na pewno. Dwa razy pod rząd po 6 kulek strąconych nie jest źle :P. A najlepsze było zwiedzanie miasta.. Nie powiem co za mądra osoba podprowadziła nas pod tablice z napisem „tu poległo 98 Polaków z rąk Niemców”. I nigdy więcej hamburgerów na miescie! A wieczór b. sympatyczny, kolacja i ognisko w internacie, i na koniec ‘Opus’. Polish Wodka wymiata :D i te dwa kawałki polskie 'To co dobre' Kasi kowalskiej i 'trudno tak' Edyty Bartosiewicz i Krawczyka - to. to co szczególnie Niemcom przypadło do gustu.
5. października 2004 [wtorek]
Haa.. warsztaty teatralne w szkole. Taką pantomimę jaką stworzyliśmy w 0,5h to nikt nie potrafi.
6. października 2004 [środa]
Wrocław! - Panorama Racławicka, obiad w Piramidzie, a potem prawie całe 4h w Galerii Dominikańskiej, czyli królestwa dla kobiet :D Wielkie zakupy, a te butki mnie rozwaliły, jedynie t-y-s-i-ą-c złotych. Na zakończenie dnia, jako opoczynek oglądnęłam sobie z Anette „Czas śmierci”, ona po angielsku, a ja oczywiście bez Untertitel się nie obejde :D
7. października 2004 [czwartek]
c.d. odpoczynku. Wielkie zakupy, tym razem w Górze, z Anette , Tatianą i Beatą. A potem relaks przy ‘statku miłości’ ;D
8. października 2004 [piątek]
Odjazd. Chociaż już byłam zmęczona tym wszystkim, ciągłą bieganiną gdzieś, smutno mi, że już nas opuszczaja :( Przywiązałam się do Anette i reszty, a jak tłumaczyłam mamie jej mowę pożegnalną, łzy same leciały.
Dałam jej prezent kupiony we Wro i tradycyjnie Polish Wodkę, a także kartkę z jej ulubionym, najukochańszym zwierzaczkiem – jaszczurką, a na odwrocie:
‚Wenn du vergessen hast, dass ich bin, erinner dich, dass ich war.’
Jednym słowem : było ZAJEBIŚCIE i nie mogę się już marca doczekać! nach Deutschland ! nach Deutschland!
Alle weinen, Himmel auch...
Dodaj komentarz