Komentarze: 10
Wczoraj byłam na M. pogrzebie. Cały dzien czułam sie chyba najgorzej jak tylko mogłam, nikt nie potrafi tego zrozumiec, tak jakby jeden dzien wyciety z zyciorysu. Stałam tam i nic do mnie nie docierało, nie odbierałam zadnych sygnałow z zewnatrz, nie bylam w stanie z nikim rozmawiac zreszta Aga i dziewczyny tez ... nic nie mowiłysmy a łzy same sie lały, serce jakos dziwnie kołacze ... a umysł wciaz za mały by to zrozumiec..."wewnetrzna pustka, tylko ten wiatr me skronie muskał, nagle ustał, wieczna cisza .." wewnetrzny smutek, bo zewnetrzenego juz nie ma, wszystko co mialo wyjsc, wyszlo płacz bez łez, bo tych brakuje ...drzewa kołysały sie w takt jakis piesni pogrzebowych o moje uszy obijały sie tylko szczatki slow ... "wieczne odpoczywanie...", "Zdrowas Maryjo..." wciaz nie potrafie tego pojac ... perspektywa tego, ze w piatek sie razem z nami wygłupiał, smiał, pił piwo i bylo wszystko ok dobija mnie jeszcze bardziej ...ciagle jakos dziwnie o tym myslałam, chyba moj umysł tego nie pojał ... jakas dziwna nadzieja w srodku ze on sie obudzi ze jeszcze wszystko wróci ... ze bedzie dobrze ... dzis takze słyszałam jakies głupie komentarze ludzi, stare dewoty gadaja rzeczy o ktorych nie maja pojecia "zaćpał się" , "dziewczyna go rzuciła" itp teksty ... jak tak mozna gadac skoro sie go nie znało lub tylko z plot babć ktore nic nie robia pozytecznego poza siedzeniem na ławce i plotkowaniem ...
"Kazdy ma takie chwile, że w duszy deszcz pada, jedyne co, chciałoby sie teraz płakać..."