Dzień pierwszy:
Edyta: „No to który tatuś, albo która mamusia będzie mogła przyjść na połowinki?”
[Albo cisza, albo: „moja mama na pewno nie będzie mogła i mój tato też” ;) ]
Edyta: „Natalia, a może któryś z Twoich rodziców?”
Ja: „Tato na pewno nie będzie mógł [w tym momencie usilnie jej tłumaczę] a mama to .. yy nie wiem jeszcze..”
W dalszym ciagu Edyta nikogo znaleźć nie może, więc po długich staraniach oznajmia:
Edyta: „Czyli wasza grupa (z wiodącym niemieckim) nie idzie na połowinki ?” (Dalej myśli co by tu, jakby to.., aż w kocu...)
„To ja w takim razie zadzwonię do każdego rodzica..”
dryn-dryn
Dzień drugi:
Edyta : gadagadagada „Natalia, a Twój tato będzie od 18 do 21”
Ja: „ale.. on jeszcze o tym nie wie, bo w piątek dopiero z pracy wraca :)”
Edyta: „Nie szkodzi. Rozmawiałam z Twoja mamą i powiedziała, że baaardzoo chętnie”
I jak tu tłumaczyć rodzicom, żeby nigdy się w sprawy szkolne nie pakowali :[
c.d. [No]problemu
Gorsetu nie będzie i rozkminam teraz co z czym połączyć..
Czarne buty na obcasie w szpic. Bordowa sukienka czy bordowa spódnica i bluzka? –jakos nie jestem przekonana co do ubioru na połowinki, ostatnio ciężko mi podejmować wszelkie decyzje. Co do makijażu to tak samo, nie mówiąc już o fryzurze.. chyba rozwiązaniem będzie przymiarka wszystkiego po kolei - i zaczełam od cieni - do teraz czuję jak mnie pieką oczy po zmywaniu, jakbym cały dzień płakała..
A przecież tak naprawdę najważniejsze będzie te 5 minut wjazdu - sam wstęp.. i o czym tu myśleć..
Ale powiedzcie, że będę wyglądać ładnie, cokolwiek bym ubrała ;)
I tak naprawde realia połowinek to nie strój, a jeszcze co innego.
Jedni się martwią o ubiór, a inni myślą, co będą pić, palić i jakie tapsy wziać.. bo bez betonu gdzieżby -zjeby..
Ja tam się mam zamiar zajebiście bawić i bez fazy. I wiem, że tak będzie! No! Bo przy muzyce biesiadnej to jest „stan pierwotnej szczęśliwości” :D
wiecie.. 'Kaczuchy', 'Szalone' itepe ;)