Komentarze: 8
„Tu wszędzie jest moja Ojczyzna.
Tu każdy ptak do niej się przyzna.
Żdźbło trawy najmniejszej
odszepnie Ci wierszem.”
Na sam wstęp przywitało mnie standardowe pytanie – jak zawsze : „jak było?”. Różnie było. Nie było super, nie było strasznie. Nie było jednak tak, jak ja to sobie wyobrażałam. Wcale się nie postarali o program, olali to po prostu. U nas było lepiej, bez porównania. 4 dni w szkole? – beznadzieja – co to w ogóle ma być?!
No i co z tego, że Niemcy mają lepsze samochody (tutaj proszę zwrócić uwagę, że nie dziwię się polakom, że kradną), ful kasy, gładkie i szerokie drogi, wszystko bardziej na poziomie, MY Polacy i tak nad nimi mamy przewagę! Jesteśmy bardziej sympatyczni, bardziej gościnni, szczupli i piękni (heh.. tam wszystko, co się rusza ma chłopaka – dobre.. ) i nie rozbieramy się na basenach do ‘samego końca’ (to było obrzydliwe, miałam wrażenie, że na jakiejś wyspie Lesbos wylądowałam), a nasze mamy smaczniej gotują. I ‘nasi’ chłopcy nie podkreślają zakreślaczami w zeszycikach wszystkiego, co się da i przepuszczają nas w drzwiach. I chociaż oni są niegrzeczni, to my ich nie lubimy, bo lepsi są grzecznie-niegrzeczni :]
A najlepsze jest to, że mam problemy z językiem, pomału zaczęłam już myśleć po niemiecku, wszystko sobie na szwabski w głowie przekładam :/ W drodze powrotnej wchodzę do autobusu, jak zawsze tylko pojedyncze siedzenia wolne, po ziomku, który się siedział ze mną, gdy jechaliśmy w pierwszą stronę wolałam usiąść obok starszej przesympatycznej pani, która nie rozpychała się i nie sapała jak on :/ Ona zaczyna mówić do mnie po polsku ‘cos’ (chyba, że siedzenie jest wolne i mogę usiąść), a mi się pomyliło i zaczynam mówić po niemiecku: ‘Darf ich…’ na to ona też po niemiecku, na to ja próbuję coś powiedzieć po polsku, ale mi nie wyszło i mówie ‘Nein, nein, ich spreche auf polnisch’. Śmiesznie się trochę zrobiło..
Jak tylko usłyszałam: „Proszę państwa proszę przygotować dokumenty, zbliżamy się do granicy polskiej” taki banan zrobił mi się na ustach, że o mało z siedzenia nie wyskoczyłam. Strasznie tęskniłam.
Czytam jeszcze raz.. jestem patriotka :] i na śniadanie jadłam pierogi :D a potem padłam.. po 13h w autobusie..
Trzymam się, bo się nie puszczam ;D